Ostatni lot B-17 G nr.44- 6085
Przedstawiamy Państwu artykuł, opisujący losy załogi i bombowca B-17G nr.44-6085. Mamy nadzieję że spodoba się Państwu.
fot.Bombowiec dalekiego zasięgu B-17G podczas bombardowania
Rok 1944 był rokiem w którym los faszystowskich Niemiec był już właściwie przesądzony, w czerwcu wojska alianckie wylądowały w okupowanej Europie na plażach Normandii tworząc front zachodni, w stronę Niemiec ruszył też z całym impetem front wschodni – wielka ofensywa Armii Czerwonej która z końcem roku zatrzymała się na linii Wisły. Był to też rok szczególnego nasilenia nalotów dywanowych przez sprzymierzonych na ważne strategicznie cele nad terytorium Niemiec. Jednym z kilku tysięcy użytych w tym celu samolotów bombowych różnego typu był Boeing B17 G Flying Fortress o numerze seryjnym 44-6085 (G - wersja o silnym uzbrojeniu strzeleckim).
fot.B-17G podczas lotu
Należał on do 95 Grupy Bombowej 335 Dywizjonu 8 Armii Powietrznej USA stacjonującej w Wielkiej Brytanii. Do służby wszedł 23.05.1944 roku, w ilu misjach bombowych uczestniczył nie wiemy, natomiast przybliżymy nieco jego ostatni bojowy lot. Feralnego dnia 25.08.1944 roku wszedł w skład formacji 348 latających fortec B17 wysłanych z zadaniem niszczenia celów nad terytorium Niemiec. Tu zaczynają się nieścisłości w dokumentacji którą posiadamy ponieważ formacja podzielona na dwie mniejsze niszczyła różne choć niezbyt oddalone od siebie miejscowości. Jedne źródła podają użycie samolotu w formacji 179 bombowców skierowanej nad Rechlin i najprawdopodobniej tak właśnie było (ok. 150km na zachód od Szczecina, w tej małej miejscowości w latach trzydziestych wybudowano lotnisko i bardzo ważny ośrodek badawczy Luftwaffe, tam właśnie pierwszy raz wzniósł się w powietrze pierwszy odrzutowy samolot Messerschmitt Me-262, prowadzono też prace nad wieloma nowatorskimi jak na tamte czasy konstrukcjami). Inne dokumenty podają że opisany samolot leciał w drugiej formacji której celem była fabryka benzyny syntetycznej Hydriewerke Politz - założyć też można że źródła te mogą określać miejsce jego zestrzelenia.
fot.Zdjęcie wykonane podczas nalotu na Rechlin dn.25.08.1944
A więc o godzinie 13:04 samolot zostaje uszkodzony przez ostrzał dział przeciwlotniczych nad ośrodkiem w Rechlin w wyniku którego przestają pracować silniki nr. 3 i 4. Relacje innych załóg biorących udział w nalocie potwierdzają jego uszkodzenie nad tym właśnie celem. Wiele też wskazuje na to że po wykonaniu zadania formacja obrała kurs nad Szczecin, wśród niej 44-6085 lecąc nadal na dwóch sprawnych silnikach próbował utrzymać się w szyku który gwarantował większą osłonę przed niemieckimi samolotami myśliwskimi.
fot.Mapka sytuacyjna
Jego lot jednak zakończył się gwałtownie w piątek 25.08.1944 roku o godzinie 13:31. Przelatując nieopodal rafinerii w Policach samolot otrzymał bezpośrednie trafienie w kadłub pociskiem niemieckiego działa przeciwlotniczego i rozleciał się w powietrzu na 3 części. Możliwe że oddzielił się uszkodzony wcześniej płat skrzydła z silnikami a kadłub rozerwany eksplozją przełamał się na pół. Wydawało się że los załogi dopełnił się, że nikt nie mógł przeżyć eksplozji. Z relacji naocznych świadków wynika jednak że na niebie pokazało się kolejno osiem spadochronów. Jaki był los załogi po zestrzeleniu również dokładnie nie wiemy ale wiele osób zaangażowanych od lat w poszukiwania drążyło temat nie na darmo. Siedmiu lotników bezpiecznie wylądowało na spadochronach i dostało się do niewoli jednak nie od razu. Kilku z nich ukrywało się na wrogim, nie przyjaznym terenie jeszcze kilka dni. Trzech członków tej załogi uważa się za poległych i zaginionych.
Pilot Lt. Albert Bishop Powell Jr. - wyskoczył z rozlatującego się samolotu przez przedział bombowy i bezpiecznie wylądował na ziemi. Do niewoli dostał się tego samego dnia złapany przez Niemców w okolicy nie istniejącej dziś miejscowości Schwabach.
Strzelec T/Sgt Eldred Wayne Steffens – wyskoczył z rozlatującego się samolotu i bezpiecznie wylądował na ziemi. Do niewoli dostał się tego samego dnia złapany przez Niemców w okolicy nie istniejącej dziś miejscowości Schwabach.
Drugi pilot William Joseph Connor – wyskoczył z rozlatującego się samolotu przez przedział bombowy i bezpiecznie wylądował na ziemi. Ukrywał się przez cztery dni w okolicy nie istniejących dziś miejscowości Schwankencheim-Wolfschorst gdzie został złapany przez Niemców 29.08.1944 roku około godz. 03:00.
fot.Kabina pilotów B-17G
Radiotelegrafista/strzelec S/Sgt Peppe Joseph Delio - wyskoczył z rozlatującego się samolotu i bezpiecznie wylądował. Do niewoli dostał się 04.09.1944 roku złapany przez Niemców około godziny 6:30 w pobliżu stacji kolejowej Trąbki (niem. Trampke) przeszło 50km od miejsca zestrzelenia.
fot.Stanowisko radiotelegrafisty
Kilkadziesiąt lat po wojnie dwóch poszukiwaczy penetrujących okolice upadku samolotu natrafiło na roztrzaskany przedmiot przypominający stary odbiornik radiowy. Urządzenie to okazało się radiotelegrafem montowanym na pokładzie samolotów Boeing B17, z bardzo dużym prawdopodobieństwem był nim B17 G 44-6085 a radiotelegraf jest tym który obsługiwał S/Sgt. Peppe Joseph Delio. Szkoda że nie zachowały się tabliczki znamionowe ale widocznie zrobione były ze zwykłej blachy którą strawił czas i korozja. Elementy aluminiowe i nierdzewne zachowały się w doskonałym stanie.
Bombardier/strzelec Lt. Phillip Franklin Whalen - wyskoczył z rozlatującego się samolotu i bezpiecznie wylądował na ziemi. Do niewoli dostał się złapany przez Niemców 04.09.1944 roku około godziny 6:30 w pobliżu stacji kolejowej Trąbki (niem. Trampke) przeszło 50km od miejsca zestrzelenia. Stanowisko bombardiera było w przedniej najbardziej wysuniętej części samolotu, obsługiwał też przednią wieżyczkę strzelecką.
Nawigator/strzelec Lt. Donald Wayne Overdorff – wyskoczył z rozlatującego się samolotu, otworzył spadochron i bezpiecznie wylądował. Ukrywał się do 30.08.1944 roku, złapany przez Niemców między Żelmowem (niem. Sallmow) a Dargomyślem (niem. Hoffelde) rankiem ok. godziny 7:30 przeszło 50km od miejsca zestrzelenia. Stanowisko nawigatora znajdowało się za bombardierem w przedniej części samolotu, obsługiwał przednie-boczne karabiny maszynowe.
Mechanik/strzelec S/Sgt Henry William Schneider – wyskoczył z rozlatującego się samolotu i złamał stopę podczas lądowania, schwytany tego samego dnia pierwotnie trafił do wojskowego szpitala Luftwaffe w Szczecinie. Uczestniczył w jedenastu misjach bombowych nad terytorium wroga. Miejsce mechanika było za kabiną pilotów, obsługiwał górną wieżyczkę strzelecką.
Strzelec wieżyczki pod kadłubowej S/Sgt. Orlin E. Covel – nie wyskoczył, z relacji członków załogi wynika że najprawdopodobniej zginął od wybuchu lub nie mógł opuścić uszkodzonej wybuchem wieżyczki i zginął podczas upadku tej części samolotu. Dolna wieżyczka do której strzelec wchodził z zewnątrz była bardzo niebezpiecznym miejscem. Często zdarzały się uszkodzenia mechaniczne podwozia samolotu jak i wieżyczki w wyniku ostrzału. W przypadku awaryjnego lądowania bez kół los strzelca który nie mógł jej opuścić był zazwyczaj przesądzony. Pośmiertnie S/Sgt. Orlin E. Covel został odznaczony medalem „Purpurowe Serce”. Symboliczny nagrobek znajduje się na cmentarzu wojennym żołnierzy amerykańskich Margraten w Holandii. Do dziś znajduje się na liście organizacji Office of the Secretary of Defense zajmującej się poszukiwaniem mogił amerykańskich żołnierzy poległych lub zaginionych podczas II Wojny Światowej. Kilkadziesiąt lat po wojnie kilku poszukiwaczy odnalazło miejsce upadku wieżyczki, odnaleźli też kilka przedmiotów z wyposażenia lotnika oraz zniszczone elementy wieżyczki, na szczątki Sgt. Covel’a nie natrafiono.
fot.S/Sgt.Orlin E. Covel
Strzelec boczny prawy S/Sgt. Melvin F. Wilhelm – nie wyskoczył, najprawdopodobniej zginął od wybuchu po bezpośrednim trafieniu samolotu lub ciężko ranny zginął po jego upadku. Odznaczony „Medalem Powietrznym” (Air Medal) i pośmiertnie medalem „Purpurowe Serce”. Symboliczny nagrobek znajduje się na cmentarzu wojennym żołnierzy amerykańskich Margraten w Holandii. Do dziś znajduje się na liście organizacji Office of the Secretary of Defense zajmującej się poszukiwaniem mogił amerykańskich żołnierzy poległych lub zaginionych podczas II Wojny Światowej.
Fotograf/strzelec boczny lewy T/Sgt. Berton E. Briley – nie etatowy członek załogi, nie wyskoczył, najprawdopodobniej zginął od wybuchu po bezpośrednim trafieniu samolotu. Uczestniczył w jedenastu misjach bombowych nad terytorium wroga, pośmiertnie odznaczony medalem „Purpurowe Serce”. Symboliczny nagrobek znajduje się na cmentarzu wojennym żołnierzy amerykańskich Margraten w Holandii. Do dziś znajduje się na liście organizacji Office of the Secretary of Defense zajmującej się poszukiwaniem mogił amerykańskich żołnierzy poległych lub zaginionych podczas II Wojny Światowej.
Tu pojawia się też opowieść Michaela T. Briley’a , bratanka zaginionego któremu ojciec zanim zmarł w 1971 roku opowiadał o zestrzeleniu swojego brata Bertona podczas misji bombowej nad Niemcami w 1944 roku. Około roku 1980 matka jego otrzymała list od krewnego ale nie pamięta dokładnie od kogo. Wspominał on że w liście było zdjęcie z obozu jenieckiego w Niemczech, był tam też spis kilku nazwisk jeńców. Na tej liście był też Berton E. Briley. Wynikałoby z tego że ciężko ranny wyskoczył jednak na spadochronie, został chwytany przez Niemców i zmarł w obozie jenieckim. Historia ta o ile jest prawdziwa wyjaśnia ósmy spadochron widziany nad miejscem zestrzelenia, niestety nie pojawia się w żadnej dokumentacji.
Również kilkadziesiąt lat po wojnie dwóch poszukiwaczy penetrujących teren nad którym spadły szczątki samolotu znalazło spory przedmiot przypominający aparat fotograficzny bądź kamerę. Przedmiotem tym okazał się aparat Fairchild K-20 który służył do robienia zdjęć lotniczych w wysokiej rozdzielczości. Prawdopodobnym jest też że aparat ten obsługiwał T/Sgt. Berton E. Briley.
Samolot, a właściwie jego największe elementy zostały uprzątnięte przez Niemców po jego zestrzeleniu. Kilkadziesiąt lat po wojnie dość duży obszar na który spadły szczątki bombowca odwiedziło kilku pasjonatów. Udało im się odnaleźć elementy na których zachowały się numery identyfikacyjne na podstawie których dokładnie potwierdzono miejsce upadku Boeinga B17G 44-6085. Tragedia tego samolotu i jego załogi nie była czymś wyjątkowym - trwała wojna, nie była też odosobniona jednak wydarzyła się niemal na naszym niebie, warto więc nieco przybliżyć temat szerszej publice. Trzech poległych lotników załogi opisanego bombowca nadal uważa się za zaginionych. Mimo upływu niemal siedemdziesięciu lat w dalszym ciągu podejmowane są próby odszukania miejsca ich pochówku a przedstawiciele organizacji Office of the Secretary of Defense już trzykrotnie odwiedzili nasze strony z takim właśnie zadaniem. Stąd też apel do osób które mogą posiadać choćby szczątkową i niezbyt dokładną wiedzę na ten temat o kontakt, cenna może okazać się każda informacja.
Fot, Wszyscy członkowie załogi bombowca B-17 G nr.44-6085. Zdjęcie udostępnione dzięki organizacji 95BG Memorials Fundation
fot.Na zdjęciu bombowiec B-17G nr.44-6085
Źródło: www.ww1collector.com,www.adoptiegraven-database.nl,www.fold3.com,własne.
Autor: praca zbiorowa, do kupy zebrał i nabazgrał kamikadze